Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Czyli o
wyższości kokosa nad gąbką.
Właśnie, dziś o wyborze łóżeczka. W
każdym sklepie z artykułami dla dzieci wybór, że ciężko się zdecydować. Opcji
jest kilka. Jeśli mamy taką możliwość warto skorzystać i kupić lub przyjąć od
rodziny/znajomych łóżeczko używane. Jeśli jest w dobrym stanie oczywiście.
Naturalnie nawet lekko zużyte można zawsze odnowić, kładąc nowy lakier oraz
kupując nowy materac (bo stary, zapewne kilka razy posikany przez poprzednich
użytkowników może się nie za bardzo nadawać). Oczywiście mając odrobinę czasu,
chęci i minimalne zdolności i zamiłowanie do majsterkowania. Ale nawet jeśli
tych brakuje informacje zawsze można znaleźć w sieci na stronach dla
majsterkowiczów. Sam nie będę się na ten temat rozpisywał bo tam jest wszystko
czego potrzeba. A co do chęci. Powiem, szczerze jak było w moim przypadku.
Przyszło mi właśnie odnawiać takie łóżeczko. Kilka godzin spędziłem w piwnicy
zdzierając stary lakier (cóż, trzeba było) i przez cały czas uśmiech mi nie
schodził z twarzy. Poważnie cieszyłem się jak nigdy, że robię coś dla swojego
dziecka. Radość i satysfakcja nie porównywalna z niczym innym. Wiec Panowie,
jeśli tylko macie taką możliwość nie żałujcie sobie tej przyjemności.
Jeśli zaś opisana wyżej przyjemność Was ominie
decydujecie się na kupno to o czym warto pamiętać. Baldachimy i falbanki dla
dziewczynek to kwestia gustu. Mój męski za takimi nie przepada, a że mam syna
to ta opcja z góry była skreślona. W łóżeczku najważniejsze są inne detale.
Każde łóżeczko ma trzy poziomy regulacji wysokości materaca. I im dziecko
większe tym niżej opuszczamy stelaż i materac. I tu kilka słów o materacu.
Bardzo często zakup łóżeczka wygląda tak: łóżeczko + materac. Lubimy jak nam
jest wygodnie. Nasze dziecko też więc odpowiedni materac to podstawa. W tym
przypadku nie ma co oszczędzać. Najtańsze materace z gąbki będą co prawda dobre
dla noworodka, ale im cięższe dziecko, tym bardziej będzie ugniatało materac.
Kupując materac warto wydać więcej na taki z dwoma warstwami włókna kokosowego
„na zewnątrz” i gąbce pośrodku. Tak jak na zdjęci niżej.
Dziecku będzie wystarczająco miękko i wygodnie. A
zdrowy sen malucha to większe możliwości wyspania się dla Nas. Dwie warstwy
mają jeszcze jedną zaletę. Wspomniałem, że materacyk w używanym łóżeczku może
być posikany. Naszemu malcowi też się to pewnie zdarzy (pieluchy typu „Pampers”
mają ograniczoną chłonność ;)). Jeśli już się zdarzy to co robimy? Przewracamy
materac na drugą stronę, gdzie jest suchy, a nasz malec może dalej smacznie
spać. Kolejną praktyczną rzeczą jest
szuflada pod łóżeczkiem. Zmieści masę rzeczy. Kosmetyki, zapas pieluch czy
chusteczek nawilżanych (obiecuję poświęcić im osobny wpis) zmieści się tam
wręcz idealnie, a tych nigdy za wiele. I tu znów może wkroczyć zamiłowanie do
majsterkowania. Jeśli oglądane, przez Nas łóżeczko nie posiada takiej szuflady,
można ją z łatwością samemu dorobić. Koszty materiałów w marketach typu dom i
ogród są w przyzwoitych cenach, docięcie płyt meblowych jest gratis, a
prowadnice do szuflad znajdziemy kilka regałów dalej. Wiec Panowie do boju. Ja
ponadto do łóżeczka dorobiłem dodatkowa płytę maskującą nad szufladą, która
zakrywała wszystkie przechowywane w szufladzie rupiecie. Koszty materiałów
(płyta maskująca i kilka listewek) to nie całe 20 złotych. Więc raczej nie jest
to fortuna.
Jeśli temat Waszym
zdaniem nie został przeze mnie wyczerpany proszę o pytania. Jeśli tylko będę w
stanie z chęcią na nie odpowiem. Tymczasem do następnego wpisu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz