Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu ale miałem
kilka spraw na głowie. Dziś wracam i podzielę się kilkoma wspomnieniami. Czyli
dziś o spędzaniu czasu z dzieckiem.
Będę szczery. Uwielbiam spędzać czas z Bartkiem.
Uwielbiam, po prostu uwielbiam. Nic tak nie cieszy i nie odpręża jak zabawa i w
ogóle spędzanie czasu z dzieckiem. A uczucie kiedy Bartek woła „tata, taka choć”
i ciągnie mnie za rękę aby się z nim bawić, po prostu bezcenne. Od samego
początku chciałem spędzać z Bartkiem jak najwięcej czasu i robić z nim jak
najwięcej rzeczy. Tak, przyznam się i to z dumą, od samego początku karmiłem Bartka,
oczywiście przy pomocy butelki bo piersią nie dałbym rady ;). Wstawałem w nocy
aby zrobić mleko i jak przyszedłem z butelką to Agnieszka kładła mi Bartka na
ręce i to ja go karmiłem. Później wspólne spacery i oczywiście zabawa.
Odpowiednia dla wieku. Najpierw grzechotkami czy na macie edukacyjnej, a kiedy Bartek
podrósł to bawiliśmy się klockami. Ja budowałem mu wierzę z klocków, a Bartek
ją przewracał. Miał z tego niezły ubaw, ale jeszcze większe było moje
zadowolenie kiedy zauważyłem, że Bartek sam usiłuje budować wierzę z klocków,
tak jak ja mu pokazałem. Nawet klocki chciał łapać tak samo jak ja w jedną
rękę, choć te jeszcze mu się nie mieściły do rączki. A wieczorem czas na
kąpiel. Kąpie oczywiście tata. Czyli ja.
A doszło do tego tak, że Agnieszkę kiedyś zaczął boleć nadgarstek i nie
była w stanie utrzymać główki Bartka, wiec obowiązek kąpania przejąłem ja i tak
już zostało. Kiedy Bartek zaczął coraz więcej mówić pytaliśmy się, Bartuś kto
cię będzie kąpał? Tata. Po kąpieli Agnieszka wycierała i ubierała Bartka, a ja
robiłem mleko lub kaszkę. I tu tak samo. Bartuś, kto da kaszkę? Tata. Radość
nie do opisania. Pierwsze kroki też były z tatą. Stawiałem Bartka przy łóżku,
oddalałem się na kilka kroków, kucałem przodem do niego i z wyciągniętymi rękami wołałem aby do mnie
przyszedł. Na początku niepewnie ale po chwili szedł sam kilka kroków. A jak już
do mnie doszedł śmiał się z całych sił, zadowolony z siebie. A teraz kiedy Bartek
ma już niemalże dwa lata (za tydzień urodziny) robimy razem prawie wszystko. Razem bawimy sie samochodani i budujemy zamek z klocków. Idę po bułki do sklepu, Bartek ze mną. Jak przyjedziemy skądś do domu i
wjedziemy na podwórko, Bartek musi u mnie na kolanach przejechać samochodem od
bramy do garażu. I ma z tego niezłą frajdę. Kiedyś jak przyjechałem z pracy i
nie wjechał ze mną do garażu bo wjechałem sam był taki płacz, że uspokoił się
dopiero jak mu obiecałem, że zaraz wjedziemy do garażu jeszcze raz. A hitem
porównywalnym z jazdą samochodem jest wspólne gotowanie, bo z Bartka jest
pomocnik pierwsza klasa, ale tak się dziś rozpisałem, że o wspólnym robieniu
kotleta opowiem innym razem. A jest o czym opowiadać. Tymczasem zachęcam jeszcze
do obejrzenia kilku wspólnych zdjęć z Bartkiem.
Rano z Bartkiem
Tata karmi :) ...
...i usypia ...
... i zabiera na spacer..
... tata wykąpie.
Z tatą odkryję co jest po drugiej stronie lustra ;)
I nauczę sie z tatą chodzić.
Zabawa z tatą.